tomecki - Pią 20 Maj, 2011 dwa lata temu kompan rowerowy miał wypadek z samochodem ,dostał w bok od opla kadeta, (długo poleżał w szpitalu potem jeździł troche na wózku po wiosce - korba wbiła mu się w mięsień i roztargała go dość mocno), nie mogłem uwierzyć ale z roweru nie dało sie NIC odzyskać, koła rama, dźwignie v-breaków, ciągiełka hamulcow, kierownica, sztyca, mostek - totalnie wszytko było w jakimś stopniu krzyweKamill - Pią 20 Maj, 2011 Ja dzisiaj przebijałem się przez piździarny krawężnik koło mariny mokotów i strzeliłem w niego zębatką i osłoną, 15min siedziałem i prostowałem osłonę jakimś kijem znalezionym w krzakach bo się jechać nie dało. CHRZANEK - Pią 20 Maj, 2011 Żyje i nie jestem inwalidą - zatem w kategorii dzwonów nie mam się czym chwalić.TomsoN - Pią 20 Maj, 2011
Kamill napisał/a:
koło mariny mokotów
o moje mokotowskie okolice
Ja miałem w życiu 2 przygody ale żyję Raz downhillowa gleba przez kierę, gdzie zniknąłem w krzakach, 0 strat, połamana klamka. Dwa lot przez kierę na kładce nad Trasą Łazienkowską dzięki kumplowi i pamiątka na kolanie na całe życie GeKo - Sob 21 Maj, 2011 Wakacje po 5 lub 6 klasie podstawówki końcówka lipca.
Zjazd w dół z prędkością około 40-50km/h bo tyle tam zawsze miałem.
Zablokowane przednie koło przez paletkę od ping ponga.
Mój błąd że zamiast butów rowerowych miałem ubrane zwykłe wiec sie nie wysunęły z nosków. I Na.ku.rwi.łem salto z rowerm
Wybite zęby o mostek, roztrzaskana głowa ( od tamtej pory już jeździłem w kasku, wtedy na ludzi w kaskach patrzono jak na idiotów) i w cholere mniejszych otarć i stłuczeń. (plus taki że pamiętam tylko wyrywki z tego zdarzenia, właściwie nie pamiętam bólu)
Tydzień w szpitalu.
We wrześniu czy październiku już stałem na starcie wyścigu w Mysłowicach po mokrym.
6 miejsce w swojej grupie.kubas - Sob 21 Maj, 2011
GeKo napisał/a:
Wybite zęby o mostek
to ile tych zębów straciłeś?
gruba akcjaaaaaaazefir - Sob 21 Maj, 2011
martin.h napisał/a:
Ja dziś kolejne 26, na nowym bike'u mam już nakulane 260 km
zefir, jaki miałeś wkład? Kadridża czy tradycyjny?
nie mam pojecia mam juz ziomka co mi to ogarnie
ja moge wieczorami remontowac silnik ale nie bede zmienial sam wkladu suportu Jakarti - Sob 21 Maj, 2011 lamy jestescie
stary mnie wkurzyl kiedys, a ja młody gnoj, 6 klasa podstawowki. wzialem rower i wyszedlem z domu.. byl to czas jak sie uczylem jezdzic na tylnym kólku wiec korzystajac z okazji wrocilem do nauk niestety jeszcze nie bylem w tym najlepszy..
upadlem tak niefortunnie, ze lewy obojczyk pekł, a ramie wyskoczylo calkiem ze stawu.. wielka gula sie pojawia wiec ja po prostu wcisnalem na miejsce dokustykałem do domu - jakas pani mi pomogla bo nie moglem isc z rowerem - kosci byly tak poprzesuwane, ze nie dawalo rady isc inaczej niz 90 letnia babuszka o lasce..
okazalo sie ze gdybym sobie sam "nie nastawial" to gips i po klopocie a tak operacja, miesiac w szpitalu na wyciagu, miesiac w gipisie do pasa, miesiac w bandazu elastycznym do pasa + jakies pol roku rehabilitacji ze łzami w oczach..
żyje
czasem mnie ramie nakurfia jak sie pogoda zmienia. w tamtych czasach grałem rowniez bardzo duzo w piłe.. zawsze na bramce. skutek taki, ze nie moglem juz bronic.. bo kazde mocne uderzenie, szarpniecie skutkuje w dluzszej perspektywie czasu bólem, ktory oczywiscie przechodzi.
lamusy kubas - Sob 21 Maj, 2011 A co powiedział tata jak wróciłeś do domu ? Anonymous - Sob 21 Maj, 2011 Ja w wieku 3-4 lat spieroliłem z domu dziadków na rowerze , poszukiwany przez radiowozy , tate i 4 wujków . A to było tak ze pojechałem z o rok starszym sąsiadem zwiedzać Nidzicę Jakarti - Sob 21 Maj, 2011 mialem kupic wtedy chleb czy mleko wiec pewnie spytal gdzie chleb lamusie?
btw ojciec zawsze mi pomagał jak mieszkalismy razem. nie pamietam co powiedział ale na bank wsiedlismy od razu do samochodu i do szpitala pozniej mama mi opowiadala jak patrzyla podczas operacji jak mnie gumowym młotkiem okladaja zeby to wszystko ponastawiac.. kosci sie troche pokruszyly, pekl nie tylko obojczyk.. duzo tam pracy bylo bizon - Sob 21 Maj, 2011 jak mialem z 10 lat, to na pozyczonym rowerze u kumpla na dzialce jechalismy przez jakies laki do jakiejs starej zwirowni czy czegos, w kazdym razie bylo to wszystko zarosniete wysoka trawa. byl zjazd ostry, wiec dzida. nie wiedzialem tylko, ze ten zjazd sie konczy dolem 10m glebokosci, kilkanascie metrow srednicy. bardzo bylem zdziwiony, kiedy mi sie ziema po prostu pod kolami skonczyla, kompletnie nie bylo tego widac. na szczescie utworzyl sie tam jakis rodzaj sadzawki, woda byla na tyle gleboka, ze nic mi sie nie stalo, poza paroma otarciami, mokra odzieza i utopionym rowerem
poza tym to juz tylko drobne przygody z wjechaniem w mur na wigry 3, i pare urazow przy skakaniu i dh.CHRZANEK - Sob 21 Maj, 2011 Rany Julek...
Jak tak czytam to dochodzę do wniosku że rajdy przy jeździe rowerem to całkiem bezpieczny sport.
Geko: To ile klawiszy wyplułeś ???GeKo - Sob 21 Maj, 2011
CHRZANEK napisał/a:
Geko: To ile klawiszy wyplułeś ???
Bardziej połamałem, jakby wypadły to może by było nawet lepiej, bo można całe swoje z powrotem wstawić
jedynka jedna prawie cała, drugiej kawałek i jeszcze jednej dwójki.
Teraz jestem niczym bolid F1 bo mam na tytanowych sztyftach osadzone Może dlatego jak leciałem ostatnio (1 raz od czasów wolnej Polski) samolotem, to dzwoniłem na bramkach.
Aaaa z ciekawostek jak leżałem w szpitalu to w tym samym leżał też Towarzysz Edward Gierek
Tak czy siak cieszy mnie to że obeszło się bez traumy i dalej sobie kolarstwo szosowe uprawiałem do początku liceum.jozekrj - Sob 21 Maj, 2011 raz przyhaczyłem niechcący w warszawie duży kontener na śmieci
na szczęście nie jechałem za szybko ok 40km na fullu położyłem go w ostatniej chwili bokiem i się tylko pocierałem, uderzenie przeją damper jak jego skok sie skończył to połamało koło i przy okazji przerzutkę
wcześniej jeszcze jak miałem HT zjeżdżałem sobie na skróty a na końcu był taki 30cm krawężnik niestety jechałem za szybko i za późno wyrwałem rower do BH i zahaczyłem tylnym kołem, ostro je podbiło (wyleciałem z roweru) i poszybowałem w kierunku schodów.
na szczęście minąłem latarnie z prawej strony (rower z lewej) i spadłem za schodami na klatkę piersiowa ( 2m niżej) odbiłem sie i jeszcze parę fikołków po zboczu.
kumpel mnie pozbierał
ochraniacze z kolan sie zsunęły , kask rowerowy pękł na szczęce
rezultat
pozdzierana skóra z kolan , łokci, dłoni pleców i bioder . zebra całe ale jak sie potem okazało miałem zbity mięsień sercowy i miałem darmowa podwózkę R-ka do szpitala i 24H na R-ce a potem tylko 2 tygodnie dochodzenia do siebie
od tamtej chwili zawsze jeździłem w kasku ale już nie takim zabawkowym na rower tylko porządnym motocrossowym , zbroi i lepszych ochraniaczach na nogi i lepszych rękawiczkach