Jacek - Czw 19 Lis, 2009 motorynka to dość niebezpieczny sprzęt.
moja przygoda z motorynką zakończyła się w ostatni dzień wakacji. Na drugi dzień miałem iść pierwszy dzień do liceum. Była piękna pogoda i siędziałem w domu. Po namowach matki późnym popołudniem pojechałem z bratem na motorynkę.
Był to sprzęt mkI z długą kierą i skórzanym sprężynowym siodełkiem.
Skakałem przez przejazd kolejowy który był uformowany z płyt betonowych na zasadzie małego gap'u. Po kilku próbach postanowiłem wyciągnąć max z piździka i skoczyć. Wyjeb@ło mnie do góry dość wysoko tak że przedni amor wyleciał razem z kółkiem.
Po upadku pozbierałem się na nogi i zobaczyłem że w tempie expresowym puchnie łokieć, podjechał mój brat z kumplem i wydaliu szybką analizę lekarską-
-eee...lekko wybity.
okazało się że ta "kulka" czyli wyrostek łokciowy, jest zmiażdżona i poleżałem 2 tygodnie w szpitalu z drutami...
do sprzętu już nie wracałem, kumpel przejął i coś próbował z tego poskładać, ogólnie kasacja z piździka Marek23 - Czw 19 Lis, 2009 Ja raz wybralem sie z ziomem na objazd okolicznych wsi. Wakacje, 12 lat, dłubniety wydech
(ucięta końcówka,itd) Lecimy w dół, ja zanim jakies 70m lewy 3 zacisk, on przychamował,ale nie działały mu stopy. Ja myslalem, ze da rade pojsc oporem. Na wylotowej 2m skarpa i na dole pole z posadzonymi kartoflami. Nie dosc, ze dzwon roku, to jeszcze motoryna nie zgasla,tylko od razu pelne obroty sie wlaczyly i musialem obolaly dziwke wylaczac.
Pół rok temu zastanawialem sie nad uzywanym cbr, nie rejestrowac, tylko na tor, na spolke z ziomem. Ale juz mialem dzowna na mokrym na cbr i stwierdzilem, ze sie co najmniej polamie, wiec odpuscilem temat.