zefir - Śro 21 Kwi, 2010 widze ze wszyscy przechodza podobne etapy w zyciu hehehe
ja od 99 roku chcac nie chcac zaczalem wspolpracowac z mama w jej Biurze Podatkowym jako pomoc informatyczna, bo zupelnie nie ogarniala niczego co zwiazane bylo z programi i kompami. Pasowalo mi bo robilem to co lubilem, a wpadal jakis ekstra hajs co jakis czas na dlubanie i poznawanie mechaniki wtedy skutera pod pseudo sciganie ( ach to 50cm3 i 11Km),
pozniej na studiach:
- przejalem pewien dzial w biurze(komunikacja elektroniczna, kadry ,place, platnik) w Biurze (kasa na zycie)
- zaczalem dlubac w autach, biezace naprawy, wymiany, nieraz jakies sensowniejsze zlecenia jak remont silnika (kasa na sciganie sie)
- informatyk na telefon (postanowienie ze co zarobie przebaluje),
- w wakacje mialem epizody typu barman,handlowanie wszelakimi rzeczami na rynkach,
w miedzy czasie piekne poltora roku baletow , mieszkanie samemu full luzz, brak snu, studia dzienne, impreza, praca, (rozna kolejnosc, czesto mieszana),
no i skonczylem studia, stabilizacja zyciowa, robie podyplowke zgodnie z wykonywana praca czyli uprawnienia na ksiegowego i audytora.no i ciagle dlubie w autach, zrywalem z tym juz kilka razy, ale nie daje rady. zasadniczo co dalej nie planuje bo i tak zawsze jakos bedzie
pozdroMłody Papież - Śro 21 Kwi, 2010 ja odkąd rzuciłem szkołę pilnuje dupnego terenu z magazynami coby dorobić do renty, fajna praca, siedze przeważnie po 12godz i nic nie robie, żyć nie umierać, ostatnimi czasy awansowałem nawet na dzienną zmianę, kasy trochę mniej, ale zawsze ktoś się znajdzie od kogo można szluga wysępić
ogólnie jestem fanem hothatch, szukałem fanklubu i go znalazłemTOXIC - Śro 21 Kwi, 2010 Jak sobie tak pomyśleć to dobrze ze żyjemy juz w tych czasach kiedy latanie po podwórku z kołem od roweru i patykiem nie jest jedyna rozrywką
w czasach licealnych jak to zwykle na garnuszku u rodziców.
Później kilka pomniejszych etatów jako kierowca, pierw w piekarni później w hurtowni fajek (dobre czasy, non stop balet)
Kilka lat temu załapałem się do pracy w hurtowni komputerowej, jednej z większych w regionie.
potem troszeczkę awansowałem i na koniec piastuje zaszczytne stanowisko kierownika serwisu które nijak nie idzie w parze z odpowiednimi zarobkami Dlatego około roku temu postanowiliśmy z moja narzeczona samemu zawalczyć troszkę w sektorze prywatnym i po zgłoszeniu do konkursu wygraliśmy sobie placówkę Eurobanku. Stopa życiowa oczywiście bardzo się nie zmieniła ale połączenie własnej firmy z naszymi poprzednimi etatami pozwala pobalować, odłożyć na nadchodzący ślub i jeszcze coś do auta kupić Bonczek - Śro 21 Kwi, 2010 Pierwsza praca za którą ktoś mi zapłacił była po pierwszej gimnazjum - zawsze w wakacje pomagałem u dziadków - a to kopanie dołków, a to malowanie płotu, a to zrywanie farby, a to noszenie czegoś czy podcinanie drzewek - mówili co mam robić a ja robiłem. Zawsze jakiś drobniacz wpadał, cała kasa szła na ukochany wtedy rower.
Po 2 liceum, na wakacje pojechałem do Niemiec - pracowałem w serwisie Mercedesa 100km od Koloni (mieli też punkt Dekry i tam zobaczyłem jak się robi przeglądy w Niemczech). Najpierw jakieś dziwne prace porządkowe a później podstawowy serwis - tarcze, klocki, płyny, zmiana kół - mega się jarałem bo było od pyty fajnych fur i szef miał Maseratti. Część pieniędzy które wtedy zarobiłem poszły na CRX`a, niestety nie miałem prawka jeszcze, ani 18 lat, więc nawet nie mogłem się nim przejechać - głos mojej mamy przez telefon jak jej powiedziałem, że nie lecę tylko wracamy samochodem, bo kupiłem - bezcenny. Do tego jeszcze, że szefo mnie lubił i był zadowolony z mojej pracy, zapłacił mi za tarcze, klocki i nową chłodnicę, tak żeby można było bezpiecznie wrócić autem do Polski. Rok później znowu tam pojechałem i znowu ta sama historia - zaczęło mi się trochę nudzić, więc stwierdziłem, że chcę robić coś innego i udało się ogarnąć na szybko pracę w małym zakładzie który zajmował się wszelką obróbką metalu - nauczyłem się spawać, wiercić, doginać blachę, polerować - straszna męczarnia, ale kasy sporo więcej niż w Mercedesie, i do tego robiąc coś z niczego strasznie się cieszyłem idąc codziennie do pracy. Miałem pracować miesiąc, ale szef się zapytał, czy nie chcę zostać jeszcze miesiąc, ja się zgodziłem, przyjął zamówienie od BMW na stoliki, regały i jakieś uchwyty i pracowaliśmy po 10-11h dziennie, a wolne były tylko niedziele.
W końcu stwierdziłem, że nie chce każdych wakacji spędzać poza krajem i zaczęły się przygody z pracą w Polsce - najpierw uzupełniałem kilka stron internetowych treściami, przez zdalny panel sterowania, a równolegle kolega załatwił mi jazdę ze sprzętem do realizacji filmów, seriali etc. super płaca, zawsze musiałem być dyspozycyjny, firmowe auto, dużo wyjazdów po kraju i nie tylko. Niestety przycięli kaskę na produkcję, więc skończyły się wyjazdy, wszystko ukrócili - miałem wtedy okazję pary razy statysować w "na wspólnej" - śmiechowo było. Na początku drugiego roku zadzwoniła koleżanka, że potrzebuje barmana, więc się nauczyłem tego i owego zacząłem pracę na Solcu, w małej knajpce. Jednak łączenie nocek ze studiami dziennymi, po pewnym czasie stało się niemożliwe, to zacząłem pracować tam dorywczo i tak jest do dzisiaj, choć już coraz rzadziej. W zeszłe wakacje zacząłem pracować w wypożyczalni samochodów, typowa sieciówka (ziom załatwił mi pracę ). Pracowałem tam do grudnia, w między czasie awansując z miłej i przyjemnej pracy kierowcy do nudnego biura, w którym nic nie działało - zaczął się zapie.rdol w szkole i w grudniu przygoda się skończyła. Do tego cały 2009 jeździliśmy ekipą z Polska Federacją Driftingową, na wszystkie rundy w celu ogarniania toru i bycia sędziami pomocniczymi - lekko, przyjemnie, melanżowo, a w tym roku znowu jeździmy Ciągle oczywiście studia dzienne, konsekwentnie do przodu, a cała kasa w auto. Teraz znowu szukam jakiejś pracy bo już bida piszczy oporowo, a żyć trzeba Drone - Pon 03 Maj, 2010 Temat postu: Re: czym sie zajmuje/zajmowałem
rabarbar napisał/a:
Na życzenie Michała i Kubasa zakładam taki temat i mysle ze dobrze by było gdyby wszyscy sie tu wpisali,bo niektorzy robia ciekawe rzeczy np.czołgi
no to tak w kolejnosci mniej wiecej chronologiczne
Rabar.......brak słów
Ja tak ciekawie nie miałem. Nie mam co opisywac wszystkich zasług.
Zaczynałem jako dostawca pizzy i trochę kucharz w New York City Pizza i później w TelePizzy.
W tej pierwszej nie było rzeczy nieprzeterminowanej. Najlepsze były ananasy - 15 miesięcy
Później zostałem programistą.
Kumple mieli polewkę, bo jako jedyny przyszedłem do tej roboty po studiach (kierunek IT) i szef przedstawiał mnie jako programistę wysokiej klasy.
Miałem programować w Delphi. Pech chciał że nigdy w tym nie programowałem, ale na rozmowie kwalif. oczywiście nakłamałem że jestem Bogiem
Nie wiem jak to sie stało że się nie kapnęli. Kiedyś znależli u mnie w biurku książki "Delphi w 20 minut" czy coś w ten deseń
Zajęło mi 2-3 miesiące żeby to opanować i dalej juz szło gładko.
Do teraz zajmuję się IT i trochę finansami. Wiele barwnych opowieści z tego nie ma lukp - Sob 22 Maj, 2010 To teraz chyba kolej na mnie, najpierw praca na magazynie , mama załatwiła u siebie w firmie.
Później praktyki w firmie spedycyjnej, po tym wyjazd do USA, praca w hotelu. Po powrocie praca jako asystent spedytora. Po 1,5 roku rzuciłem prace bo szef nie chciał dać podwyżki. Ponownie USA i znowu praca w hotelu było wesoło i dużo zwiedzania. Po powrocie znowu praca jako spedytor w małej firmie ( 3 osobowej), po 3 miesiącach dostałem propozycję w innej większej firmie spedycyjnej i już tam siedzę ponad 3 lata, zarobki nie najgorsze ale czasami mam jej dość . Więc raczej nic nadzwyczajnego u mnie się nie działo.Anonymous - Sob 22 Maj, 2010 A ja myślałem ze te auta z podpisu to Twoje lukp - Sob 22 Maj, 2010 rodzinne Bonczek - Nie 23 Maj, 2010 A ja właśnie poszedłem do pracy do autobania.pl - przeeeeeezrzut jest Jakarti - Pon 15 Lis, 2010 tylko pomysle o tym temacie i az chce sie zaprosic Cie na browara - mysle, ze opowiesci ojca Bart'a przy Twoich "sluzbowych" to marne wypociny
no offence Bart Bart - Pon 15 Lis, 2010 Janusz - Pon 15 Lis, 2010
Jakarti napisał/a:
opowiesci ojca Bart'a
ej, ja żadnych opowieści od niego nie słyszałem zawsze jak z nim rozmawiam to poprostu wszystkich obgaduje Anonymous - Pon 15 Lis, 2010 Bart dajesz!!!!!!!!!!!!!!!!! anjas - Pon 15 Lis, 2010 ja słyszałem coś o wożeniu studentów na politechnike mi - Pon 15 Lis, 2010